Aleksander Wiewiórka prowadził stoisko z hot dogami. Dzieci bardzo lubiły je odwiedzać.
Kiedy dzieci bawiły się lub szły do domy ze szkoły, nagle do ich nosków przedostawał się smakowity zapach hot dogów.
Burczało im od razu w brzuszkach i biegły do stoiska, zamawiając hot dogi u Aleksandra.
Stoisko było zawsze otoczone szczęśliwymi i wesoło rozmawiającymi dziećmi, rozkoszującymi się pysznymi i świeżo upieczonymi hot dogami.
Aleksander był najlepszym wynalazcą w miasteczku i uwielbiał wymyślanie nowych rzeczy. Zawsze zastanawiał się, jak by tu jeszcze ulepszyć swoje stoisko.
Próbował prosić dzieci o pomoc, ale słyszał jedynie „Może powieś swoje zdjęcie na ścianie?” albo „Rób czekoladowe hot dogi!”.
Nikt nie mógł wpaść na żaden dobry pomysł.
Aż pewnego dnia, gdy Luna, dziewczynka Królik z Czekoladowymi Uszkami, jadła hot doga przy stoisku, wpadła na pomysł.
– W przyszłym tygodniu jedziemy wszyscy na Przylądek Morskiej Bryzy – powiedziała. – Bardzo bym chciała, byśmy mogli zjeść hot dogi na plaży, ale nie możemy ich przewieźć aż na Przylądek Morskiej Bryzy, bo wcześniej wystygną.
Kiedy Aleksander to usłyszał, doznał olśnienia.
– To właśnie to, czego szukałem! – powiedział. – Tak mogę ulepszyć swoje stoisko z hot dogami!
Kolejnego dnia stoisko z hot dogami było zamknięte. Było zamknięte również kolejnego dnia, jak i następnego.
Dzieci były zawiedzione, że nie mogą jeść hot dogów.
– Dlaczego stoisko z hot dogami jest tak długo zamknięte? – Luna zapytała swojego tatę oraz Hannę, mamę Jeżyka, która była piekarzem w miasteczku. Ale oboje tylko się uśmiechnęli i powiedzieli – Sami się nad tym zastanawiamy.
W następnym tygodniu dzieci pojechały na Przylądek Morskiej Bryzy zgodnie z planem. Bawiły się długo w morzu i nabrały solidnego apetytu.
– Chce mi się jeść – mówiły.
Aż tu nagle poczuły zapach ulubionego przysmaku.
– Czy to możliwe… – zastanawiała się Luna.
– O tak! – krzyknął Daniel, chłopiec Miś. – To hot dogi!
Dzieci podążyły za zapachem i dotarły do pięknej kolorowej furgonetki zaparkowanej przy wydmach.
Na dachu furgonetki był duży szyld: „HOT DOGI”.
Dzieci nie mogły uwierzyć własnym oczom. Podeszły do furgonetki i usłyszały znajomy głos.
– Dzień dobry! Kto ma ochotę na hot doga? – powiedział Aleksander, uśmiechając się do nich wesoło zza lady.
– Wymieniłem moje stoisko na furgonetkę – wyjaśnił Aleksander. – Teraz możecie jeść hot dogi również na Przylądku Morskiej Bryzy. – Mogę sprzedawać moje hot dogi, gdzie tylko zechcę!
Dzieci bardzo się ucieszyły i zaczęły pałaszować hot dogi z uwielbieniem.
– Hot dogi smakują jeszcze lepiej, gdy jemy je nad morzem – stwierdziła wesoło Luna.
THE END
UWAGA
Zdjęcia zostały specjalnie zaaranżowane w celu zilustrowania postaci z historyjek.
Niektóre akcesoria i rekwizyty zostały wykonane specjalnie dla potrzeb tych zdjęć i nie są dostępne w sprzedaży.
Trzymanie akcesoriów przez figurki w sposób przedstawiony na zdjęciach może być niemożliwe.